Pierwszego kwietnia opublikowałem przeredagowany tekst. Po kilkunastu dniach usiadłem do niego ponownie i skróciłem go konkretnie, robiąc kolejną redakcję.
To był ciepły letni wieczór, a żółte światło niewielkiej lampki na biurku oświetlało pozostawiony przez Janka karton wypełniony dokumentami.
***
120504, notatka
Ze skrajności popadam w skrajność. Przepiękna pogoda, która rozpieszcza w tym dniu mieszkańców Poznania sprawia, że wschód słońca wygląda jak premiera opery. Symfonia dźwięków miasta, trzcin w okolicy i stuków obcasów kobiecych butów, tańca słońca i gry aktorskiej mieszkańców. Kochany pamiętniczku- nie no okej. Nie robię sobie więcej jaj, ale mam dziś dobry humor. Nawet. Poznań, 12 maja 2004 roku. Kawiarnia została otwarta wcześniej, niż zwykle. Okolica Ostrowia jest piękna o każdej porze dnia i roku. Wciąż zastanawiam się dlaczego tak bardzo lubię tę okolicę. Czy to obecność rzeki, czy przeczucie, które nie daje mi spokoju? W wyobraźni widzę, jak ten zapomniany nieco, rejon Śródki został zagospodarowany. Wszędzie małe kawiarenki, z wystawianymi stolikami na wąski chodnik wzdłuż ulicy. Jak ta kawiarnia w Arles na obrazie Vincenta, z taką różnicą, że tutaj w tle widać przeprawę na Ostrów. Może faktycznie zostanie odbudowana i powstanie tu najpiękniejszy most w Poznaniu? Muszę poszukać starych zdjęć z tej okolicy. Tymczasem otaczają mnie brudne, stare kamienice. Zarośnięta wysoką trzciną, praktycznie dzika rzeka Warta płynąca w okolicy i śmierdzące moczem obskurne drewniane bramy z odchodzącą farbą i wybitymi szybami okien. W środy Monika przychodzi już o 7:00, aby zrobić porządek w Cafe Aksamit. Siedzę na schodach do bramy numer 12. Notatnik, pióro i papieros to moi kompani, poza sztyletem w plecach, przez który nie mogę się spokojnie oprzeć o rozpadającą się ścianę przy której siedzę. Zapisuję tu swoje myśli. Bardzo lubię to robić. Czuję się dzięki temu naprawdę wolny. Nie jestem w tym samotny, przynajmniej chwilowo, przynajmniej teraz. Nie będę w tym samotny, jeśli kiedyś to przeczytasz. Siedzę, palę papierosa i czekam na Monikę. Przyszła po kilku minutach obdarowując mnie uśmiechem.
Ciekawe, że za bezcen odkupiła prawa do lokalu, w którym postanowiła spełnić swoje marzenia. Prowadzić małą kawiarnię z zajebistą kawą. Czy marzenie, które zamienia się w rzeczywistość i tak zwaną codzienność, to właśnie spełnienie? Czy nie martwi się utratą marzenia, którego droga do osiągnięcia bywa ciekawsza niż samo spełnienie? Tego nie wiem, ale dziewczyna spędza tutaj każdy dzień, święta i środy. I piątki. Dlaczego te dwa dni są dla mnie ważniejsze, niż inne? Nie będę się oszukiwał- część pytań powinna zostać bez odpowiedzi, żebym mógł ich szukać przez spacerowanie po mojej percepcji i… Nie dotrzeć do celu. Fakt- okolica jest obskurna, ale może kiedyś będzie tutaj pięknie..? Pionierka. Wariatka. Wariat. Pionier. Kto wbił ten sztylet w plecy? Obawiam się, że są na nim moje odciski palców… O i przywitała się, pytając czy napiję się kawy. Co innego bym tu kurwa robił? Jasne, że tak. Zaprosiła mnie do środka. Zerknąłem na zegarek- cztery po: no Monia, dziś się spóźniłaś.
3110, transkrypcja Monika Wiśniewska
(…)
Pańska kawa- powiedziałam, stawiając przed Maksymilianem czarną i mocną kawę. Pytał czy posłodziłam, odpowiedziałam, że jasne, trzy łyżeczki do tej malutkiej filiżanki. Zastanawiałam się, jak on to wypija?- Nie była to pierwsza kawa, jaką Maks pił w Cafe Aksamit. Umówmy się. Przyzwyczajenie wzięło górę. Pierwszą zamówił testowo, „na gorzko”- jak to mówił. Cukier osobno. Instrukcja była jasna i trochę uszczypliwa, albo ja to tylko tak odebrałam… Pozytywna ocena pozostała, co było jednak miłe. Potem to jego potęgowanie efektu kopnięcia przez zasypywanie kawy cukrem- tworzył normalnie lukier kawowy! W środy zawsze dostawał ode mnie kawę dużo wcześniej niż zwykle, bo i wcześniej przychodziłam do kawiarni. Zamawiał zawsze to samo. Nie odpowiedział, oczywiście na moje pytanie. Słuchał jakby między słowami, wiedział kiedy chcę coś dodać, a kiedy nie. No, a samo zamawianie kawy było bez żadnego nadzwyczajnego trybu. Pytałam czy to co zawsze i tyle. W środy sprzątałam po całym tygodniu, a akurat w środy przypada moja kolej na poranny spacer z psem. Mamy małego pieska, każdy pracuje w nieco innych godzinach i wymieniamy się spacerami z pieskiem. Tak też się składa, że po przebudzeniu już nie mogę zasnąć. Obowiązkowy poranny spacer z psem skutkuje wcześniejszym rozpoczęciem dnia, zatem po ogarnięciu się wychodzę do pracy. Niespecjalnie dogaduję się z rodziną, także uciekam stamtąd bo poco mam tam jeszcze siedzieć? O tej godzinie nie ma praktycznie klientów, więc postanowiłam w środy gruntownie sprzątać kawiarnie. W soboty też przypada mi taki dzień. Nie, żebym trzymała tu bałagan. Sprzątam codziennie, ale tak konkretnie robię to dwa razy. Strasznie się stresuję, jak pan na mnie tak patrzy. Przez jakieś dwa miesiące codziennie przychodził do Cafe Aksamit pewien mężczyzna. Umilał mi czas spędzany w kawiarni, gdyż z rana klientów było naprawdę niewielu. Gość miał na imię Maksymilian, co już powiedziałam, a jego nazwiska nikt nie znał i pewnie nie zna. Trochę chaotycznie chyba mówię. Często przydługo odpowiadał na zadane pytania, odbiegając od zadanego pytania. No w sensie, jakby rozwijał się zwykle szerzej, niż bym się tego spodziewała. Z kolei powód, dla którego spędzał sporo czasu w kawiarni, poza- pewnie- masą wolnego czasu, był zagadką. Z pewnymi poszlakami…
(…)
Pierwszy miesiąc skrupulatnie zamawiał czarną, mocną i obrzydliwie słodką kawę. Po wypiciu około trzech filiżanek i ośmiu godzinach- mężczyzna po prostu wychodził. To znaczy płacił i dopiero wychodził. Miałam być dokładna. Czasem zamówił jakąś przekąskę, czy nawet zjadł śniadanie. Bo robimy fantastyczne śniadania tu na miejscu, ale jeszcze w tym raczkujemy. I wypieki też są super. Klienci sobie chwalą. Panie Janie mamy dziś skubańca- proszę się poczęstować. To ja tu panu ukroję. Momencik.
(…)
No, ale na czym to ja… No i więcej informacji opowiadałam koleżance, ale dokładnie rozmowy nie pamiętam. Pytała mnie o faceta siedzącego w tej wnęce tam, po lewej stronie. Tam gdzie została kartka, którą ma pan już zabezpieczoną- tak się mówi, jak zbieracie dowody? Mówiła, że przystojny- ta koleżanka, Weronika i coś więcej chciałaby wiedzieć. Umówiłyśmy się wieczorem na herbatę i wtedy opowiedziałam co wiem. No Weronika Modrzewska.
(…)
Wie pan, to nie są informacje, których jestem pewna. No to był pierwszy marzec tego roku. No tego, czyli 2004. Przyszedł z kobietą. Dał jej przepiękne złote kolczyki, z cyrkonią, wyglądały jak listki. Miała urodziny- tak myślę, bo wymruczał jej sto lat. Chyba, że jakaś rocznica… Zapamiętałam to, bo biżuteria bardzo mi się spodobała. Po prostu zwróciłam na nią uwagę. No i kobietę i kolczyki.
(…)
To znaczy tak, no pisał sporo na serwetkach. Trochę w notatniku. Coś na wolnych kartkach. Generalnie pisał tam coś sobie. To tak trochę jest, że klientów którzy przychodzą do kawiarni regularnie się zapamiętuje. No, a jak ktoś jest codziennie przez bite parę miesięcy, albo lat to jak mogłoby być inaczej? Nie rozmawialiśmy tak dużo, jakby mogło się to wydawać. Większość moich informacji to czyste domysły.
(…)
010304, notatka
1 marca 2004 roku. Dałem Jej już kolczyki. Przechodząc niedawno ulicą Wrocławską mijaliśmy jubilera, to w witrynie je zobaczyła. Dwie splecione ze sobą złote gałązki trzymające niewielkie diamenciki. Bardzo je lubię, bo są jak relacja, której piękno i błysk zależne są od podtrzymujących je osób. Łatwiej kupić kolczyki niż pierścionek. Pierścionek też kupiłem. Dziś się Jej oświadczę. Właśnie wyszła zadzwonić. Bardzo się denerwuję. Raczej piszę te słowa dla Niej. W trzeciej osobie… Dziwnie? Zdecydowanie- czas na zmianę.
Okej. Liczę, że kiedyś je przeczytasz. Kiedyś… Dałaś mi do przeczytania jedną stronę swojego pamiętnika. Zrobię dla Ciebie to samo. Tworzę wpis dziennika, żebyś mogła go przeczytać. Twój dzień urodzin będzie także dniem zaręczyn. Może osłodzi trochę narastający bagaż lat. Może będziesz się śmiała, że zrobiłem to specjalnie, żeby mniej dat zapamiętywać. Tylko, czy ktoś pamięta o dacie zaręczyn? Może masz rację. Może to pozwoli zapisać moment, kiedy byłaś równie piękna, ale jednak młodsza..? Może spierdoli dzień urodzin do końca życia. Nadzieja? Czyjego życia? No tak, wątpliwości mnie trapią od kiedy się poznaliśmy. Jestem tu tylko dla Ciebie, dobrze o tym wiesz. Jesteś taka tajemnicza.
Coś długo Cię nie ma. Zerknąłem na zegarek, wciąż prześladuje Nas ta czwórka. Kocham.
Maks
3211, transkrypcja Weronika Modrzewska
(…)
Przyszła spóźniona. Mówiła, że jeszcze musiała iść do sklepu i tak dalej. Zrobiłam jej zieloną herbatę. Rozmawiałyśmy o różnych tam sprawach, ale oczywiście sama Monika chciała najwięcej ruszyć tematów pary, która odwiedziła jej kawiarnię. Byłam zaciekawiona tą historią. Mówiła nieskładnie i dość chaotycznie- jak zwykle, ale jakoś rzuciła mi światło na sytuację. Tak, powtórzę.
(…)
Pewnie ma pan rację. Dla mnie to tam jednak było jak w jakieś książce. Monika zaczęła od tego, że przyszła elegancka para. Maksymilian i ta kobieta. Niebieskooka brunetka. Dostała złote i piękne kolczyki. Monika, to taka trochę sroczka: interesuje ją wszystko co się błyszczy. Mieli płaszcze, a sama Monika użyła określenia, że pan Maksymilian wyglądał jakby płaszcz rzucony był na wieszak, którym był on sam. Ciekawie to ujęła i dlatego to zapamiętałam. Kobieta miała aksamitną chustkę. Tylko tyle pamiętam z jej opisu. Mężczyzna pomógł zdjąć płaszcz kobiecie, odwiesił ubrania i poprowadził ich do stolika. To on mnie tam nieco bardziej interesował, jeśli pan rozumie. Usiedli we wnęce po lewej stronie, zaraz pod oknem. Mężczyzna był podobno mocno poddenerwowany, w sensie zestresowany, ale uśmiechnięty. Śpiewał jej „sto lat”? Czy coś takiego… Miał gładką ciemną koszulę, materiałowe czarne spodnie i eleganckie buty. Odpięty guzik przy kołnierzyku i spinki w mankietach. Czarne dłuższe włosy i przenikliwe, takie bezkresne zielone oczy. Jak go zobaczyłam, to musiałam dowiedzieć się nieco więcej od Moniki. Zaproponowałam herbatę wieczorem u mnie. Wracając jednak do wydarzeń w kawiarni… Po pewnym czasie kobieta wyszła z kawiarni z telefonem w ręce. Zabrała po drodze płaszcz. No i nigdy już nie wróciła. Co więcej mogę dodać?
(…)
Wspominała, że zapłacił i po prostu wyszedł. Zapisał coś tam na serwetce, ale zabrał ją ze sobą. To wszystko co związane z panem Maksymilianem poruszałyśmy w czasie tego spotkania. Czy wiadomo co się stało? Dlaczego wszystko? Jasne, dobrze.
(…)
270808, notatka
27 sierpnia 2008 roku. Znowu środa. Z jednego zapisku, który pierwotnie miałaś dostać drugiego marca powstało morze słów, które otrzymasz kiedy przyjdziesz. Jeśli przyjdziesz. Wątpliwości… Niesamowicie mocno tęsknię. Mam sporo pytań. Miałem być cierpliwy. Jestem. Nie rozumiem. Wyobraźnia podpowiada mi przeróżne scenariusze. Od tych makabrycznych jak wypadek, po zwyczajne i nic nie znaczące jak zniknięcie, zerwanie kontaktu, zmiana planów. Nie wiem jak to interpretować. Gdyby w mojej łazience nie zostały Twoje perfumy, pomyślałbym, że nigdy nie istniałaś. Że wyobraziłem sobie Twoje istnienie. Że nigdy się tutaj nie spotkaliśmy. Że nigdy Cię nie kochałem. Twój telefon nie odpowiada. Wiadomości nie są dostarczane. Ten tajemniczy telefon, który musiałaś odebrać… Nie mam już punktu zaczepienia, nawet zgłosiłem zaginięcie. Nic mi nie chcą powiedzieć- tyle dobrego tylko, że poznałem ciekawego gościa na papierosie. Jestem lokalną atrakcją w kawiarni. Jestem zagubiony.
Z drugiej strony może zapiszę Ci co dziś się wydarzyło. Właścicielka kawiarni zauważyła, że nie jestem już regularny w godzinach wizyt. Wiesz, jak wygląda moja praca. Czasem Klient jest niespokojny, mimo że pod krawatem. Wszedłem dziś do kawiarni i zauważyłem, że w tej wnęce, gdzie siedzieliśmy stoi niepełna filiżanka kawy i przewieszony szal na krześle. Pomyślałem no pięknie, będę musiał usiąść gdzieś indziej, ale nie było tak źle; brak śladów kawy na krawędzi filiżanki, rozdarte opakowanie cukru i czysta łyżeczka zdradziły pewien podstęp. Monika musiała zainscenizować zajęty stolik. Nieźle sobie to wymyśliła. Realizacja może nie najlepsza, ale efekt najważniejszy, nikt nie zajął naszego stolika.
Nadal fantastyczna pogoda, ale powoli czuć jesień w powietrzu. Ona w końcu nadchodzi, zawsze czekam na nią z utęsknieniem. Jak w zegarku… Zegarek, no jakbym nie wiedział, że będzie cztery po. Cholera.
Dziś kawa jest jakaś dziwna. Chyba, to moje ciało daje mi jakieś znaki, percepcja robi mnie w chuja. Wybacz. Czasem sam siebie nie poznaję, ale wiem, że każdy stan przechodzi…
Właśnie przeszło mi przez myśl, że już nigdy nie przyjdziesz. Przecież, jeśli tu przyszłaś, kiedy mnie nie było, to skąd się o tym dowiem? Co sobie pomyślisz, jak nikogo tu nie będzie? Zostawisz mi wiadomość? Wyjdziesz? No tak, pewnie Monika mi o tym powie. Ba, wysiądę na Śródce z tramwaju i pierwszy napotkany przechodzeń powie, że byłaś w kawiarni. Pół miasta pewnie już wie, że tu siedzę i czekam jak ten cholerny idiota- na Ciebie. Idiota na Ciebie. Pięknie to wyszło, jak rodzaj pułapki. Sidła. Klatki, może złotej klatki? Ciągła walka ze sobą i tymi wątpliwościami. Odbijane słowa w głowie. Męczy mnie każda chwila, a jednocześnie chcę żeby trwała. Wszystko ma swoje powody, może nasz związek miał właśnie tak wyglądać. Chciałem spędzić z Tobą całe życie, spędzam je z Tobą. Jesteś obok każdego dnia, każdej minuty i każdego oddechu. Chociaż nie fizycznie…
3116, transkrypcja Monika Wiśniewska
(…)
Pierwsze cztery lata. Może to i faktycznie dużo, ale z drugiej strony przestałam już zwracać tak uwagę na to, co się dzieje wokół niego. Był atrakcją kawiarni, ludzie często przychodzili chociaż popatrzeć na „dziwaka od serwetek”.
(…)
Bo zapisywał coś tam ciągle na serwetkach- po prostu. Odkładał je do teczki, czasem notował na swoich kartkach. Chce pan jeszcze kawy? Dobrze, rozumiem. Wszystko zapisane? Ale jak tylko moje, no to będzie bez sensu. Dobrze, dobrze. Bo czasem wyrywał je z notesu. Różnie. No i ciągle je ze sobą przynosił. Rozkładał na krawędzi stołu. No i tak to wyglądało- dość dziwnie.
(…)
Biorąc pod uwagę takie okoliczności, zgadzam się. Tylko, że obecność Maksymiliana w kawiarni była całkowicie naturalna. Czego nie można powiedzieć o sytuacji, w której pojawiła się kobieta, która wyszła zadzwonić. Nie był szkodliwy. Nie awanturował się, płacił za to co zamówił, chyba że nalegałam, żeby dziś odpuścił. Zawsze schludnie ubrany, ogolony, zazwyczaj nawet był miły. Czasem miał dość podły humor. Czasem oczy były smutniejsze niż zwykle, a czasem nawet się uśmiechał. Wyglądał jakby po prostu przychodził do pracy, czy coś, tylko że o różnych godzinach. Po prostu spędzał tutaj czas. Czasem przychodził z rana, czasem po południu. Pierwsze miesiące praktycznie jak w zegarku. Później już bywało to różnie, ale był tutaj codziennie.
(…)
Chyba moment, w którym powiedział coś w stylu „dzięki, to było niezłe”, kiedy zostawiłam szalik na krześle i nie dopitą kawę na stole, no żeby mu nikt nie zajął miejsca. Zobaczył to i nie pomyślał o tym, że ktoś go podsiadł, a o tym, że to ja ukartowałam. Ciekawe co? Nie wiem w sumie, dlaczego postanowiłam to zrobić. Po prostu, jakoś tak mi to przyszło do głowy. Nie rozmawialiśmy zbyt dużo, chyba to tylko tyle ile musieliśmy. Wie pan, takie dzień dobry, to co zawsze, kartą, coś więcej potrzeba, czy coś takiego.
(…)
Tylko, że to raczej jak bariera. Nie przyszło mi przez myśl usiąść tam do niego i porozmawiać. Otaczała go jakaś dziwna aura, która prosiła o poszanowanie tej samotności, w jakby tłumie. No choć nie mieliśmy wtedy tutaj tłumów. Żałuję, że tego nie zrobiłam. No, że nie zagadałam. Jakoś nie chciałam przeszkadzać, wciskać się i tak dalej. Jest mi z tym dziwnie, bo jednak stało się to, co się stało. Nie sądzę, że bym zaradziła na sytuację, ale z drugiej strony no… Nie wiele mogę więcej powiedzieć.
(…)
140808, notatka
14 sierpnia 2008 roku, Poznań. Te same charaktery, te same zainteresowania, te same pokręcone myśli. Ten sam spieprzony świat. Mieliśmy połączyć się i stworzyć jedność. Jak możemy być razem, skoro sam ze sobą nie jestem jednością. Zmieniam zdanie co dosłownie cztery minuty. Jebane cztery. Pisząc tę kartkę w Cafe Aksamit, z której wyszłaś przed czterema laty- jak na ironię, słucham właśnie Twojej ulubionej piosenki. Względnie to wciąż Twoja ulubiona piosenka, prawda? Dziś, jeśli jesteś, to jesteś kimś innym. Ja chyba zawieszony łudzę się, że codzienna walka z własnymi myślami to proces mający doprowadzić mnie do rozwiązania. Do rozwikłania. Do rozplątania. Spędzam każdy dzień z Tobą, chociaż nie ma Ciebie obok. Poszukiwanie Ciebie nie przynosi żadnych efektów. Zapadłaś się. Zniknęłaś. Wierzę, że jeszcze Cię kiedyś zobaczę. Zostały mi wspomnienia i wyobraźnia. Odczytałaś pewnie już poprzednią kartkę, więc nie będę powtarzał co widzę po zamknięciu oczu, przypominając sobie Twój zapach. Na pewno, poproszę Cię byś czytała je kolejno. Tak- tak właśnie zrobię. Tylko wróć. Tymczasem zostaje mi zaczekać do zamknięcia kawiarni… Dziś mi brakuje sił. Jestem dziś sam. I jestem smutny Czwóreczko. Podoba Ci się? Prześladuje mnie ta cyfra; smuci, złości, bawi- nie potrafię się jej oprzeć. Pasuje do Ciebie idealnie.
Myślę, że dziś zapłacę za kawę. Monika pewnie znów zaproponuje gratis, niekiedy ulegam. Pewien jestem jednak tego, że na pewno zapłacę za moją ostatnią kawę tutaj.
4119, transkrypcja Monika Wiśniewska
(…)
Dokładnie to był 1 maj 2016. Do kawiarni weszła kobieta. No nie byle jaka, to była ona! Od razu ją poznałam. Apaszka, niebieska apaszka, taka aksamitna. No i miała te same kolczyki, no nie mogłam się pomylić. Oczywiście, że się zmieniła, lata nie były dla niej bardziej łaskawe, niż dla Maksymiliana. Podeszła do stolika, przy którym się rozstali.
(…)
Wtedy wyszedł i już go więcej nie widziałam. Wszystkie zapiski zostały. Nie zabrał płaszcza, ani pióra. No i zamówił dla niej late. No i zapłacił. Kartą. Poprosił, żebym przekazała te kartki, które wcześniej gromadziłam. Obiecałam, że to zrobię. Powiedziałam, że gratis od firmy. Odpowiedział „dziś nalegam”. Spytałam, czy potwierdzenie drukować, nie chciał. No i powiedziałam do widzenia, a on odpowiedział „raczej nie możliwe, dziękuję”. Teraz ma to sens. Możemy zrobić chwilę przerwy?
(…)
Oczywiście, że tak. Podałam jej kawę i mi powiedziała, że nie zamawiała. Odpowiedziałam, że to Maks zamówił i zapłacił. Potem przyniosłam ten karton, położyłam przy stoliku i tak, to nic więcej nie powiedziałam. Ale ona pytała czy wiem coś więcej, czy rozmawiałam z nim. Można powiedzieć, że o to wszystko o co pyta mnie pan już kolejny dzień. Spytała, czy może tu posiedzieć i przeczytać to co zostało. No i pozwoliłam. Zamknęłam kawiarnię o 21, jak zwykle. No, ale jej nie wyganiałam. Czytała, płakała, ciągle czytała, uśmiechała się… Siedziała tam w tej wnęce i… No jakby zniknęła. Zatraciła się w zapiskach, które pozostawił po sobie mężczyzna.
(…)
Faktycznie, nie pomyślałam o tym. 4444 dni? Coś wiecie o kobiecie? Zostawiła wszystkie listy i wyszła z kawiarni po północy.
(…)
041214, notatka
4 grudnia 2014, Poznań i znów moja walka z samym sobą. Ostatnio piszę mniej. Przychodzę już tylko na małą kawę, bardziej z przyzwyczajenia niż desperacji. Desperacji? Cóż… Szczerze Czwóreczko kochana nie wierzę, że się zjawisz. Myślę, że do końca roku się tu będę jeszcze pojawiał. Ile można walczyć o coś, co nie istnieje. Dni uciekają mi między palcami. Z jednej strony jestem skrępowany oczekiwaniem i nadzieją, wyobraźnią. Z drugiej strony jestem oswojony i czekam tylko po to, żeby przekazać Ci notatki. Taka codzienna rutyna, bym powiedział. Ponad dziesięć lat temu moje istnienie było mi obojętne, byłem związany paktem, który miał zapewnić mi możliwość życia. Widzisz, dzisiaj to nawet ja jestem innym człowiekiem, czuję to. Wiem, że moje ulubione piosenki nadal nimi są, ale odbijają ślad pamięci i przywracają mi wspomnienia. Mieliśmy być. Nie żałuję żadnego dnia, który spędziłem z Tobą w myślach. Byłem bliżej, niż pewnie byłbym, gdybyś była tutaj. Wszystko ma swój powód, taka była nam pisana historia. Jeśli kiedykolwiek byłaś- bo wątpliwość to coś, co mi nadal nie daje spokoju.
Perfumy, które trzymały moją percepcję w ryzach rozbiły się w ubiegłym miesiącu. Napierdolony Janek wpadł na lustro w łazience i cóż… Zrzucił z półki wszystko, co na niej stało. Chyba Ci jeszcze o Nim nie pisałem. Krótko tylko wspomnę, że poznaliśmy się jak byłem na komendzie złożyć zeznania, związane z Twoim zaginięciem. Wyszedłem na papierosa, stał tam już i jak to zwykle bywa: pogadaliśmy o pogodzie. Szybko obskoczyliśmy kiepską sytuację w policji, wniknęliśmy w traumy dzieciństwa i skończyliśmy na tym, że musimy wyskoczyć na piwko, a maksymalnie cztery- żeby pogadać. Przekleństwo łatwości wsiąkania w głowy obcych… Wiesz, czasem mam wrażenie, że się znamy wiele lat. Świetny z niego gość, chyba można na nim polegać. Chociaż częściej nasze spotkania to potrzeba wspólnego wylewania i wlewania- wiesz… Emocji na zewnątrz i wódy do środka. To takie męskie oczyszczenie. Tak czy inaczej myślę, że byś go polubiła.
Moje myśli zamieniają się w listy, na które nie liczę otrzymać odpowiedzi. To dla mnie czasem przykry kronikarski obowiązek. Ale też już realizuję plan. Wszystko mam przygotowane i obmyślone. Chcę tylko, żebyś przeżyła tę historię za pomocą moich wiadomości. Dodaje mi to otuchy i siły do przeżycia kolejnego dnia.
Dziękuję Ci za ten czas, który spędzam w krainie wspólnego życia. Nigdy nie byłem szczęśliwszy.
Idiota na Ciebie.
1111, transkrypcja Monika Wiśniewska
(…)
Tak, po 2014 roku przychodził rzadziej. Nie siadał już we wnęce. Co ciekawe jakoś w ubiegłym roku dopiero ludzie zaczęli siadać tam. Jakby wcześniej pamiętali, albo wiedzieli, że to miejsce jest zarezerwowane? Siadał gdzie bądź, nie rzucał się już w oczy. Jeśli już coś pisał, to zostawiał notatki na stole, razem z gotówką. Praktycznie nie rozmawialiśmy. Odkładam je wszystkie tutaj. Moi pracownicy robią tak samo. Od kiedy przenieśli tutaj stare przęsło mostu Rocha, mamy sporo klientów. Można powiedzieć, że rejon odżył. Jest spory ruch, przychodzi dużo osób.
(…)
Jestem zdruzgotana, a jak mam się czuć? Nie wiedziałam, że no…
(…)
040516, przedruk „Głos Poznania”
W weekend majowy 2016 roku doszło do tragicznego w skutkach wypadku w okolicy Śródki. Przejeżdżający koło muzeum „Bramy Poznania” rowerzysta znalazł ciało mężczyzny. Zawiadomiono niezwłocznie służby, ale pomimo podjętej na miejscu reanimacji mężczyzny nie uratowano. Według dyżurnego straży pożarnej, z którym rozmawialiśmy, mężczyzna mógł popełnić samobójstwo skacząc z okolicznego mostu Biskupa Jordana. Policja prosi świadków zdarzenia o kontakt z KP- Nowe Miasto. Sprawę wyjaśnia prokuratura.
***
Jan wrócił do domu późną nocą. Kobieta leżała na sofie, z nogami wyciągniętymi i opartymi na małym okrągłym stoliku kawowym, na którym stała otwarta butelka czerwonego wina i pusty już kieliszek. W pokoju leżały rozłożone dokumenty, które wychodząc pozostawił w kartonie. Zaczął zbierać papiery, w tej chwili kobieta się przebudziła i przeciągając się powiedziała:
– Oh, hej. Przysnęłam chyba, położę się w sypialni…- ospale przeszła koło mężczyzny, jakby dźwigała niesamowity ciężar.
– Wszystko w porządku? Widzę, że zaczęłaś czytać materiały?
– Tak, wszystko okej… Chyba, tak… Czytałam… I to ze cztery razy…- mówiła dalej niebieskooka brunetka, która przystanęła przy komodzie w okolicy drzwi do pokoju. Otwarła stojące tam puzderko. Zdjęła złote kolczyki, wyglądające jak dwie złote gałązki trzymające niewielkie kryształki.
– Może porozmawiamy jutro, czy coś ci zaświtało po przeczytaniu..?- dopytywał.
– Może…
Dodaj komentarz